W listopadzie 2020 roku zorganizowaliśmy dwa szczególne wydarzenia: debatę pt. „Stolpersteine – kto, kogo i dla kogo upamiętnia?” z udziałem Ramony Bräu, Mikołaja Grynberga, Anny Makówki-Kwapisiewicz i Agaty Ganiebnej oraz webinar dla artystów wokół Arolsen Archives, czyli centrum dokumentacji losów ofiar reżimu narodowosocjalistycznego oraz osób ocalałych.

Oba skupiały się na zagadnieniu Stolpersteine i planowanym ich umieszczeniu przy naszej siedzibie, dawnym Domu Oppenheimów we Wrocławiu. Jeszcze w 2020 roku, we Wrocławskim Niezbędniku Kulturalnym ukazał się tekst Karoliny Jary poświęcony tym zagadnieniom. Zachęcamy do lektury!

___________________

„Stolpersteine” czyli o pamięci, o którą można się potknąć

„Stolpersteine” w języku niemieckim oznacza „kamienie, o które się potykamy”. To niewielkie pomniki dla ofiar nazizmu wmurowane w chodnik przed domem, który był ich ostatnim miejscem zamieszkania. Betonowe kostki o wymiarach 10 na 10 cm są pokryte mosiężną płytką, na której wyryte jest imię, nazwisko, data urodzin i śmierci oraz jej miejsce.

Idea jest bardzo prosta i budzi ogromne emocje, o czym przekonał się ten, kto spotkał przypadkiem na swojej drodze taki kamień, zatrzymał się i pochylił nad losem konkretnej osoby, czasem nawet całej rodziny. W tym tkwi siła projektu: każda kostka to człowiek, a my stoimy przed jego domem, który musiał opuścić, przeważnie zostając zesłanym na śmierć.

Projekt budzący kontrowersje

Choć inicjatywa nie jest jeszcze mocno rozpowszechniona w Polsce, w kilkudziesięciu krajach Europy istnieje już ponad 75 000 kostek. Koncepcję upamiętnienia ofiar reżimu nazistowskiego, a więc nie tylko Żydów, ale też homoseksualistów, Romów i Sinti oraz innych represjonowanych grup, stworzył niemiecki artysta Gunter Demnig w latach 90. XX w. Projekt będący niczym „rozproszony pomnik” jest istotny z tego względu, iż pozwala upamiętnić zwykłych ludzi, którzy raczej nigdy nie doczekają standardowego monumentu i uwrażliwia odbiorców na tragiczne wydarzenia, które miały miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat temu. A wszystko wskazuje na to, że wraz z obecnym wzrostem nietolerancji i tendencji nacjonalistycznych rośnie też waga Stolpersteine.

Ten nietypowy sposób upamiętniania od początku budził kontrowersje w samych Niemczech. Przeciwko kładzeniu kamieni sprzeciwiali się nie tylko przedstawiciele skrajnej prawicy, ale także właściciele domów, przed którymi miały znaleźć się kostki w obawie przed obniżeniem wartości nieruchomości. W kilku miastach, w tym w Monachium, sprzeciw wyraziły nawet tamtejsze gminy żydowskie, argumentując, iż Stolpersteine uwłaczają pamięci ofiar Holocaustu. Przyczyną jest wmurowanie ich w chodnik, co wiąże się z deptaniem po nich i możliwym zabrudzeniem przez ludzi i zwierzęta.

Zawiłe procedury

Wrocław był pierwszym polskim miastem, w którym pojawiły się Stolpersteine i do dziś mamy ich najwięcej w kraju, bo aż trzynaście. Pierwszy został poświęcony Edycie Stein (w 2008 roku przy ulicy Nowowiejskiej). W 2016 roku pojawiły się kamienie z inicjatywy członków rodzin Zorek (ulica Jedności Narodowej 95) i Treitel (ulica Świdnicka 39), w 2019 kolejne sześć przy skrzyżowaniu ulic Zielińskiego i Swobodnej.

Przychylność magistratu i wsparcie, jakie uzyskali członkowie rodzin ze strony Macieja Skrobana z Urzędu Miejskiego Wrocławia, pomogły przebrnąć przez zawiłości administracyjne, w których brakuje osobnej procedury dla tego typu ingerencji w nawierzchnię chodnika. Kolejni inicjatorzy muszą niestety liczyć się z koniecznością przejścia co najmniej kilkumiesięcznego procesu urzędowego związanego z uzyskaniem stosownych pozwoleń.

Umiejscowienie kamieni pamięci jest mniej lub bardziej skomplikowanym procesem do realizacji w zależności od podejścia danego magistratu. W Warszawie i w Krakowie nie uda nam się dostrzec żadnego Stolpersteine, z kolei w innych miastach, np. w Białej Podlaskiej proces wmurowania przebiegał właściwie bez żadnych komplikacji. Szczególnie napięta sytuacja miała miejsce w Krakowie – po tym, jak doprowadzony niemal do końca proces formalnego załatwiania pozwoleń, na mocy opinii IPN-u został przez magistrat wstrzymany. Projekt Demniga został uznany za sprzeczny z przyjętą w Polsce kulturą pamięci i uwłaczający godności ofiar.

Czas na mieszkańców kamienicy Oppenheimów

W listopadzie odbyła się debata online „Stolpersteine w Polsce – kto, kogo i dla kogo upamiętnia?” zorganizowana przez OP ENHEIM. Uczestnicy dyskusji wspólnie zastanawiali się nad recepcją tego projektu w polskim społeczeństwie. Już sama nazwa niewielkich kostek w języku polskim nie jest oczywista i obok siebie funkcjonują co najmniej dwie: „kamienie pamięci” oraz „potykacze”. O ile pierwsza zwraca uwagę na kluczową rolę związaną z zachowaniem lub przywracaniem pamięci o ofiarach, o tyle druga lepiej oddaje oryginalną nazwę projektu i związany z nią aspekt performatywny, który ma wyprowadzać przypadkowego przechodnia ze strefy komfortu.

Pretekstem dla dyskusji jest planowane umieszczenie Stolpersteine z nazwiskami żydowskich mieszkańców kamienicy Oppenheimów przy placu Solnym we Wrocławiu, będącej obecnie siedzibą OP ENHEIM, a impulsem do podjęcia tej inicjatywy było zacieśnienie współpracy z Niemiecko-Polską Fundacją Ochrony Zabytków Kultury [Deutsch-Polnische Stiftung Kulturpflege und Denkmalschutz].

Prace nad badaniem historii kamienicy i jej przedwojennych mieszkańców trwają już od dłuższego czasu, czego wynikiem była m.in. książka Lisy Höhenleitner „Dom Oppenheimów we Wrocławiu. Kamienica opowiada historię miasta” wydana w 2018 roku. Najwięcej informacji udało się zebrać o rodzinie Herz, która prowadziła w kamienicy słynny sklep obuwniczy i jej będzie poświęcony przyszłoroczny projekt w ramach grantu przyznanego przez Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny.

Cały czas powiększa się także wiedza o rodzinie Elsner i pozostałych mieszkańcach kamienicy, m.in. dzięki nawiązaniu kontaktu z Arolsen Archives, Międzynarodowym Centrum Prześladowań Nazistowskich i największym archiwum dokumentów dotyczących ofiar i Ocalonych. Istotnym elementem planowanego wmurowania Stolpersteine jest dyskusja w sferze publicznej i edukacja, czego przykładem jest wspomniana debata oraz webinar poświęcony Arolsen Archives i adresowany do osób, które w swoich projektach artystycznych zajmują się zagadnieniem tożsamości i pamięci.

Karolina Jara

_______________

Tekst pochodzi z zimowego (12.2020/01.2021) numeru „Wrocławskiego Niezbędnika Kulturalnego”.
Link: https://strefakultury.pl/wroclawski-niezbednik-kulturalny/